_

sobota, 23 stycznia 2010

Rush Rush Rally Racing – recenzja


Nowy rok na blogu zaczynamy grubo, bo od recenzji najnowszej ścigałki na DC. W Rush Rush Rally Racing grało mi się naprawdę fajnie, jednak zbyt szybko odłożyłem grę na półkę. Czemu? Tego dowiecie się z tekstu, do przeczytania którego serdecznie zapraszam.

Zjawisko wydawania nowych gier na kilkunastoletnie konsole trwa już od jakiegoś czasu. Świeże pozycje trafiają się nawet tak niszowym sprzętom, jak Atari Lynx. Należy jednak powiedzieć, że najczęściej pojawiają się one na Dreamcaście, który w ubiegłym roku świętował dziesiąte urodziny. Jedną z ostatnich ‘indie games’ na Makarona jest Rush Rush Rally Racing, wyścigi z widokiem ‘z lotu ptaka’, przypominające kultowe Micro Machines z NESa. Jak można się przekonać, najnowsze dziecko Senile Team przypomina ww. grę nie tylko z założeń, ale też... No właśnie, z czego?

3...2…1…RUSH!!!

Pierwsza od siedmiu lat ścigałka na DeCe zaskakuje już od pierwszych sekund. I nie mam na myśli samej rozgrywki, bo o tym dopiero za chwilę. Nim przystąpimy do gry, na ekranie pojawia się... krowa. Stoi sobie i nikomu nie zawadza, patrząc się tępo w stronę Gracza. Już w tym momencie w głowie zapala się żarówka – ‘Rush...’ nie będzie traktował tematu poważnie. Dokładnie w taki sposób był on reklamowany przez autorów, jeszcze przed pojawieniem się gry w sklepach. ‘Just old fun’ – głosił napis. Jak dumne zapowiedzi mają się do końcowego efektu? Muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Co rzuca się w oczy, to oczywiście duża dynamika całej gry. Autka niesamowicie zaiwaniają, dla osoby oglądającej nasze poczynania jest to szczególnie widoczne. Trasy, po których się poruszamy, są naprawdę dobrze wykonane. Wiele zakrętów, różnego rodzaju ‘hopek’, są też nieliczne skróty, pomagające zająć lepszą pozycję w wyścigu. Oczywiście nie zapomniano o ‘przeszkadzajkach’. Oprócz misternie ustawionych na zakrętach ścian czy drzew, plansze przemierzają krowy i ludzie, które – po zetknięciu się z rozpędzonym samochodem – zamieniają się w czerwoną plamę. O ile jednak kibiców można śmiało rozjeżdżać, tak krów należy się ustrzegać jak ognia, jeżeli myślimy o wygranej. Czasami można najechać na kałużę oleju, które również może decydować o zwycięstwie.

W każdym wyścigu dalej przechodzi pierwsza trójka. Jeżeli więc chcemy zobaczyć następne plansze, musimy utrzymać się w czołówce. Nieraz może być to sporym problemem, bowiem poziom trudności R4 jest całkiem wysoki (na całe szczęście nie jest to hardkor na miarę DUXa, uff!). Autka kierowane przez konsolę popełniają jednak błędy, co można wykorzystać. Wszystkich leveli jest jedenaście, których przejechanie zajmuje mniej niż trzydzieści minut. Mało, prawda? No mało, ale i o tym pomyśleli twórcy. ‘Rush...’ oferuje cztery różne poziomy trudności oraz kilka zadań do zaliczenia. Jedno z nich wiąże się ze znalezieniem wszystkich ukrytych w grze samochodów. Inne natomiast wymaga od Gracza przejście wszystkich wyścigów na pierwszym miejscu na poziomie trudności Insane. Duży plus dla Senile Team za stworzenie międzynarodowego rankingu internetowego – to tak na marginesie.



UP TO FOUR PLAYERS!

R4 jest kolejną grą na DC, która może pochwalić się trybem dla czterech Graczy. Wystarczy mieć cztery pady i kilku znajomych, aby się dobrze bawić. Wrażenie troszkę psują drastyczne spadki animacji, ale da się spokojnie grać. Są trzy tryby multiplayer. Jeden opiera się na pomyśle ukradzionym z Micro Machines – kto pierwszy wyjedzie za ekran (czyli zgubi drugie autko), zdobywa punkt. Oczywiście opcja ta jest skierowana dla dwóch Graczy, jednak w pozostałe (standardowy wyścig i ‘deathmatch’) można grać we czterech.


WINNER?

Chociaż ‘Rush...’ naprawdę mi się spodobał i grałem w niego z uśmiechem na twarzy, nie obyło się bez zgrzytów, o których nie sposób nie wspomnieć. Oczywiście za największy minus uważam długość zabawy single player. Jest zaledwie jeden tryb (Grand Prix), który można ukończyć w 20 minut niezależnie od poziomu trudności. A same zadania to trochę zbyt mało, aby przyciągnąć na dłużej przy grze. Szkoda, że Senile Team nie miało innych pomysłów na przedłużenie zabawy. Przydałby się jakiś edytor plansz, samochodów (tuning?)... Może następnym razem.


WINNER!!!

Pomimo tych zauważalnych wad, R4 to bardzo porządna gra. A do tego prezentuje się naprawdę świetnie, pokazując, jak powinna wyglądać ścigałka 2D na DC. Mam pewne zastrzeżenia do animacji, która nie zawsze utrzymuje się w ramce. Można jednak na to przymknąć oko, w czym pomaga miła dla uszu, dynamiczna muzyka. Oprawa audio została stworzona przez zespół Black Device na specjalne życzenie Senile. To wszystko w połączeniu z wysoką grywalnością tworzy tytuł, przy którym każdy posiadacz Makarona będzie się wyśmienicie bawił. Może nawet lepiej, niż przy Micro Machines... [Tomcio]


OCENA: 8-

PS: Gra pojawi się w trzecim kwartale roku 2011 również na konsolę Nintendo Wii

1 komentarz:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń