_

wtorek, 29 września 2009

Last Hope Pink Bullets - recenzja



Jak dotąd ostatnim tytułem na DC, jaki pojawił się w sprzedaży, jest Last Hope: Pink Bullets. Jest to reedycja gry wydanej w 2006 roku. Wówczas trafiła ona na rynek w szalenie dużej liczbie 500 egzemplarzy, w związku z czym jej cena obecnie przekracza kilkaset dolarów. Dzisiaj wznowienie można mieć za kilkukrotnie mniejszą kwotę. Ale czy warto w nią zainwestować?



Na wstępie warto zaznaczyć, iż pierwsza odsłona LH cechowała się nie tylko wysoką ceną. Wysoki był też jej poziom trudności – podobnie jak w przypadku DUXa, tylko bardzo ambitni Gracze pokonali pierwszy poziom. Tym bardziej niech nie dziwi Was fakt, że redspotgames postanowił wydać jeszcze raz to samo. Oczywiście zanim gra trafiła do sprzedaży detalicznej, doczekała się kilku usprawnień.



Obniżeniu uległ poziom trudności. Teraz przejście pierwszego levelu stanowi tylko formalność. Trochę gorzej jest w dalszych etapach, ale to przecież naturalne. Łatwiej dojrzeć jest nadlatujące pociski, które są koloru różowego (stąd też podtytuł – Pink Bullets).


Tyle o samych dodatkach, jakie pojawiły się w drugiej edycji gry od NG.DEV.TEAM. Teraz wypada napisać co nieco o samej grze. Last Hope to oczywiście scrollowany shooter, który klimatem oraz zastosowanymi rozwiązaniami nawiązuje do strzelanek z początków lat 90.. Kierowany przez nas statek standardowo wyposażony jest w zwykłe działko, posiada w sobie również bardzo potężny pocisk (trzeba go za każdym razem doładować). Opisując zaopatrzenie trzeba też wspomnieć o tarczy, wchłaniającej lecące z naprzeciwka kulki (Gracze pamiętający DUXa zapewne wiedzą, co mam na myśli). Podczas zabawy Gracz znajduje też różne dopałki, które przywodzą mi na myśl te obecne w poprzednim dziele developera. Są odbijające się od ścian wiązki laserowe, są też rakiety lecące na wprost/na boki.



Graficznie LH nie powala, ale wydaje mi się, że autorzy nie mają się za co wstydzić. Dobre, trzymające pewien stały poziom 2D. Widać przy tym korzenie tej gry – pierwotnie pojawiła się ona w 2005 roku na Neo Geo. Szkoda tylko, że developer nie wysilił się na zwiększenie rozdzielczości wszystkich sprite’ów i teł. Muzyka, nie oszukujmy się, jest bardzo nużąca i nie chce się jej słuchać już po trzydziestu minutach spędzonych z grą.

Ogólnie rzecz biorąc, Pink Bullets jest tytułem nieobowiązkowym dla każdego posiadacza ostatniej konsoli Segi Taka jest prawda – jak nie zagracie, nie będziecie niczego żałować. Po prostu mamy do czynienia z pozycją na średnim poziomie, która nie urzeka w żadnym aspekcie. Za porównywalną cenę można mieć kilka świetnych klasyków na DC, przy których będziecie się o niebo lepiej bawić. Ściągnąć i chwilę pograć – można, ale kupić – już nie. [Tomcio]
Moja ocena: 6+

2 komentarze:

  1. niezbyt mi ta gra przypadła do gustu,ale nie jest taka zła,przypomina mi podobną strzelankę z Amigi,zapomniałem tytułu....

    OdpowiedzUsuń
  2. .....o już mam R-TYPE...ale bardziej podoba mi się amigowy Disposable Hero od Gremlina,to jest świetna gierka :)

    OdpowiedzUsuń