_

niedziela, 25 sierpnia 2013


Dreamcast nieustannie przyciąga do siebie początkujących programistów. Oznaką tego są coraz to nowsze gry homebrew, które co prawda nie przypominają w żadnym stopniu komercyjnych produktów, ale przynajmniej dają nadzieję, że ich autorzy kiedyś wezmą się za coś porządniejszego, wyłącznie dla DC. W ostatnich tygodniach na scenie pojawiły się trzy pozycje, o których zdecydowanie warto wspomnieć. Czy warto w nie zagrać? Jeżeli macie w domu czytnik kart pamięci dla Makarona, to zdecydowanie tak. W innym przypadku już niekoniecznie. Mnie przynajmniej żal byłoby marnować trzy płyty CD i katować nimi moją ulubioną konsolę. Tak czy inaczej - przeczytać o nowych grach na DC zawsze warto. A nie kosztuje to nic.
    
Wszystkie gry, którym własnie poświęcam wpis, należą do zupełnie innych gatunków. Platformówka, gra logiczna oraz typowa zręcznościówka. Cała trójka to gry, które kiedyś pojawiły się na innych platformach i dzięki otwartemu kodowi ich autorzy zręcznie przystosowali je do działania pod DC.

Może najpierw zacznijmy od platformówki, która zowie się Rick Dangerous. Być może wśród Czytelników są tacy, którzy pamiętają ten tytuł jeszcze z Commodore 64. Ja nie pamiętam, ale czytając komentarze na różnych stronach retro, jest to jedna z najlepszych gier tamtych czasów. Tamtych? Mam na myśli późne lata osiemdziesiąte, konkretniej rok 1989. Mnie jeszcze wtedy nie było na świecie, chociaż istniało już studio Core Design (później znane z przygód Tomb Raider). Rick Dangerous jest sztampową platformówką, w które skacze się i unika przeciwników, przy okazji szukając skarbów. 


Obecnie w Ricka... nie da się grać. Przykro mi, szanowny autorze, ale portowanie gry, w którą nikt nie zagra, nie ma sensu. Po co to robić? Dla własnej satysfakcji? Przecież satysfakcji z tego żadnej. Osobiście wstydziłbym się za tak wykonaną pracę. Przecież jest tyle gier z udostępnionym kodem źródłowym, które Dreamcast mógłby pociągnąć... Żeby wymienić tylko amatorskie HoMM3, czyli VCMI. Gra absolutnie w zasięgu DeCekowych trzewi. 

Wróćmy do obecnej sceny homebrew. Warlord to wariacja na temat Arkanoida, tylko że z trybem dla czterech Graczy. Każdy Gracz broni swojego rogu ekranu, odbijając piłkę, broniąc jednocześnie własnego terytorium. Wygrywa oczywiście ten, który utrzyma się najdłużej na polu bitwy. Zasady gry obrazuje doskonale poniższy film z zabawy.


Balon Liners z kolei jest klonem nieśmiertelnego Tetrisa. Różnica natomiast jest taka, że zamiast klocków, układamy piłki. Pole gry jest też zdecydowanie większe. Takie gry, jak ta, sprawią frajdę każdemu, niezależnie od wieku. Pamiętam, jak moja mama spędzała długie godziny przy Tetrisie na  GBC. Tutaj może być podobnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz